Wszyscy potrzebujemy wody, słońca, powietrza, troski, opieki, bezpieczeństwa. Jesteśmy wrażliwi na światło i na mrok, na ciepło i na zimno, wszyscy odczuwamy upływ czasu. Żyjemy w cyklach, jak rośliny, zwierzęta i wszystko w przyrodzie. Jesteśmy częścią natury, wsłuchując się w nią, wsłuchujemy się w swoje potrzeby, obserwując ją, przeglądamy się w lustrze, odpowiadamy za siebie nawzajem i za środowisko w którym żyjemy.
Brzmi jak eko-manifest albo odezwa do wielkich tego świata o zaprzestanie zatruwania planety? To teraz pomyśl, że to idee, które przyświecały założycielom marki Weleda już 100 lat temu.
Z kosmetykami Weleda zetknęłam się po raz pierwszy kilka lat temu. W pierwszym kontakcie zachwyciły mnie szklane opakowania kremów i olejków, oldschoolowe buteleczki, naturalne, ziołowe zapachy i przede wszystkim to, jak dobrze moja skóra czuła się w kontakcie z nimi. Później zaczęłam czytać etykietę – naturalne składy, rozliczne atesty i certyfikaty, biodegradowalność. Szczęka mi opadła. A jeszcze później dowiedziałam się o stojącej za marką filozofii założyciela, bioróżnorodności, ich własnych ogrodach roślin leczniczych, poszanowaniu surowców i gleby, działaniu na rzecz nawet nie zerowego (ile zabierasz, tyle oddaj), a dodatniego wpływu na środowisko (daj więcej, niż zabrałeś)… i przepadłam.
Jakość Weleda to
Jedną ze składowych idei slow food jest zasada działania na tzw. „kilometrze zero”. Oznacza to, że produkt ma do przebycia jak najkrótszą drogę z miejsca, gdzie powstaje, na nasz talerz. Wersją idealną jest wspomniany kilometr. Analogicznie, można by określić kosmetyki Weledy mianem slow skincare, bo wiele z ich ogrodów mieści się tuż przy laboratoriach i zakładach produkcyjnych, a to oznacza, że takie – dajmy na to – nagietki tuż po zebraniu przejadą zaledwie kilka kilometrów i jeszcze tego samego dnia, świeże, jeszcze pełne słońca, zostaną poddane obróbce.
Czasem najlepsze co możesz zrobić dla siebie, to po prostu być
Od samego początku celem, który przyświecał założycielom marki, była idea, że człowiek ma niezwykłe zdolności samouzdrawiania, a medycyna i kosmetyki nie powinny nic w nas zmieniać, a jedynie dostarczać organizmowi składniki, dzięki którym aktywizujemy nasz własny potencjał leczniczy. Weleda ma wiele ogrodów, w tym największy w Europie ogród roślin leczniczych, w którym na 23 hektarach rośnie ponad tysiąc gatunków roślin, z czego tylko 120 uprawianych jest pod produkcję, a cała reszta rośnie sobie dziko, bo im tam dobrze i nikomu nie wadzi. Gniazduje tam ponad 50 różnych gatunków ptaków i ponad 30 gatunków dzikich pszczół.
Ogrodnicy Weledy pracują zgodnie z rytmem natury, znają cykle rozwoju każdej z roślin, nadzorują proces, wiedzą, kiedy roślina jest w pełni sił i kiedy może dać najwięcej człowiekowi. Wykorzystują tylko to, co może odrosnąć, a odpady produkcyjne są kompostowane i powracają do ogrodów, by użyźnić glebę. Co mnie ujęło, to że pracownicy odpowiedzialni za surowce, niewiele mówią o badaniu roślin, za to dużo o tym, że starają się je zrozumieć i na tej podstawie wymyślić, jak mogą z nią współgrać. Nie – okiełznać, nie – zamknąć i stłamsić. Współgrać. Ileż w tym pokory wobec tajemnic przyrody.
Swoją drogą, polecam bardzo zajrzeć do wirtualnych ogrodów Weledy i przejść się na spacer – możecie tam zobaczyć jak cały proces wygląda, poczytać o surowcach, mocy roślin i procesie produkcji, od nasionka rośliny, poprzez pielęgnację i zbiór, aż po kosmetyk.
Mój krem ma 100 lat!
No, może nie ten konkretny mój krem, ale jego receptura już tak. To ciekawe, że wiele z bestsellerów Weledy powstało na samym początku działalności firmy.
Skin Food – troska i bezpieczeństwo
Jednym z nich klasyków Weledy jest krem Skin Food, o recepturze niezmienionej od 1927 roku. To krem dla całej rodziny, wielozadaniowy i holistyczny, może być pod ręką zawsze, dla każdego i na różne problemy skóry. Silnie nawilża, odżywia, rozluźnia skórę, wspomaga gojenie blizn, odżywia i koi, może być stosowany jako masło do ciała, krem do rąk, maska-kompres. Obecnie to już gama kosmetyków silnie nawilżających i chroniących skórę.
Gama Skin Food to krem do wyjątkowo suchej skóry, lżejszy Skin Food Light, moje ulubione regenerujące masło do ciała oraz masło do ust.
Dzika róża – harmonia i równowaga
Dzika róża to niezwykła, ceniona od setek lat roślina. Jest jednocześnie delikatna i odporna, w przeciwieństwie do róż ozdobnych kieruje energię do wewnątrz, a nie w kwiaty, daje pożywienie i moc witamin późną jesienią i zimą, kiedy większość roślin to uschnięte badyle i drzemiące głęboko pod ziemią korzenie, a cała przyroda skupia się na regeneracji. Może właśnie dzięki tej skondensowanej mocy jest podstawą siedmiodniowej kuracji wygładzającej, której zadaniem jest – jak sama nazwa wskazuje – wygładzenie skóry i redukcja pierwszych zmarszczek.
Jedno z moich pierwszych skojarzeń z wakacjami na Wyspach Kanaryjskich – 40 stopni, niemiłosierny skwar, słońce takie, że czuję, że jestem na granicy zemdlenia, krajobraz pustynno-księżycowy i w tym wszystkim ona: opuncja. Roślina, która rośnie w najlepsze i kwitnie uroczymi kwiatami we wściekle intensywnych kolorach na najbardziej nieprzyjaznych, suchych i słonecznych terenach, a to za sprawą niezwykłej zdolności magazynowania wody. Właśnie te zdolności wykorzystywane są w gamie kosmetyków nawilżających z opuncją.
Poza tym, Weleda to cała masa nietuzinkowych produktów, które już znam albo chcę poznawać – jak olejki do masażu (ten z arniką to receptura z 1926 roku), produkty do włosów (tonik rewitalizujący to najstarszy produkt Weledy, pojawił się w sprzedaży w 1922 roku), aromatyczne płyny pod prysznic ulegające w 100% biodegradacji, produkty dla dzieci, dla kobiet w ciąży i połogu, pasty do zębów bez fluoru, najlepsze dezodoranty w sprayu bez soli aluminium, za to z pompką… mogę tak długo wymieniać.
Podobno każdy człowiek ma zbiór kilku najważniejszych dla niego wartości, które stanowią trzon jego charakteru i życiowy drogowskaz. Podobno w biznesie nie ma czegoś takiego, liczy się tylko zysk i tyle. Wiecie co mi najbardziej w Weledzie imponuje? To, że już 100 lat temu założyciele firmy rozumieli jak ważny i głęboki jest wpływ natury na ludzkie życie, zdrowie i dobrostan, i że przez te 100 lat działania firmy nigdy nie zeszli z obranej drogi. Nikt nigdy nie stwierdził, że nie warto, że się nie opłaca, że przecież wszyscy robią inaczej. Firma, która opiera się chciwości, traktuje etycznie pracowników i dostawców, i pozostaje wierna tym wszystkim zasadom przez dziesięciolecia idąc na przekór trendom – tego nie sposób nie docenić.
Specjalnie dla Was w sklepie internetowym pyszneeko.pl od 6.12. do 31.12. wraz z kodem rabatowym NATALIA21 wszystkie kosmetyki Weleda są tańsze o 20%.